piątek, 23 grudnia 2016

Pomysł na prezent od serca

Witajcie Kochani.

     Mam nadzieję, że w tej świątecznej gonitwie między pierożkami a makowcem znajdziecie chwilę na posiedzenie u mnie z pachnącą herbatą.

    Zapewne już większość prezentów zapakowana czeka w szafach na jutrzejszą uroczystość. Są jednak ( na pewno! :) ) tacy, którzy jeszcze dziś gonią za ostatnimi podarunkami. Dla tych z Was oraz dla tych, którzy chcieliby jeszcze coś dodać swoim bliskim proponuję mały prezencik od serducha.

   Pojemnik, w moim przypadku drewniana kasetka, ale równie dobrze może być słoiczek, wypełniona zawiniętymi karteczkami z pozytywnymi myślami skierowanymi specjalnie dla tej jednej osoby. Każdy z nas - nawet największy optymista - ma czasami zły dzień i chandrę. W takim przypadku nic nie przydaje się tak, jak dobre słowo płynące od przyjaciela. W mojej kasetce jest 98 takich słów - zdań. Część z nich jest uniwersalna, część bardzo osobista.


Swoją kasetkę okleiłam papierami z zimowej kolekcji Galerii Papieru, ozdobiłam kwiatami WOC. Pojemnik ma około 8/8/8cm, więc zmieści się wszędzie. Jeśli na Święta macie już wszystkie podarunki, to taki prezent możecie zawsze dać z innej okazji. Lub nawet bez okazji. Bo przecież lubimy wiedzieć, że ktoś o nas ciepło myśli nie tylko w nasze święta :)





   Jednocześnie chciałam Wam życzyć spokojnych, zdrowych i rodzinnych Świąt. Chwil pełnych ciepła i radości, miłości i wybaczenia. Obyście przeżyli je pełnym sercem, nie przejmując się błahostkami, akceptując w pełni, że ważniejszy od pięknie wyprasowanego obrusa jest uśmiech Waszych bliskich. 

Ściskam gorąco!


wtorek, 20 grudnia 2016

Coraz bliżej Święta ...

Witajcie Kochani!

Grudzień pędzi niesamowicie, jak co roku chyba :)
Nie wiem, jak u Was, ale przypuszczam, że pewnie biegacie z załatwianiem ostatnich spraw, odliczając dni do soboty?
 U nas na szczęście wszystko już na spokojnie. W tym roku obiecałam sobie grudzień w rytmie slow i ... prawie się udało! Nie ogarnęłam jeszcze godzin okołoobiednich w niektóre dni, ale powoli widzę światło w tunelu. A z przygotowań do Świąt pozostało mi... przygotowanie bigosu, marchewkowca i sałatki oraz zmontowanie filmu zespołowego, ale za ten mogę się zabrać dopiero po czwartkowych ostatnich nagraniach :) Reszta już przygotowana, zaplanowana, odhaczona. Jak nigdy do tej pory!
Prezenty już od tygodnia zapakowane czekają w skrytkach, zakupy zrobione, choinka stoi i się błyszczy.  Nawet kartki wysłane.

W tym roku postawiłam na małą manufakturę bombkowych karteczek dla naszych partnerów firmowych. Do rodziny nie wysyłam, bo zobaczymy się ze wszystkimi ( trochę czasu spędzimy w aucie, ale warto, by móc się osobiście poprzytulać ze wszystkimi).

Tegoroczne karteczki wykonane na bazie papierów z Galerii Papieru, z dodatkiem najmodniejszego chyba w tym sezonie wykrojnika świątecznego ;) A na górze tradycyjna ozdóbka świąteczna z ostrokrzewu, dzwoneczków i kuleczek głogu.






Oprócz kartek ostatnio popełniłam jeszcze jedną rzecz z dodatkiem papierów. Drobny prezencik, który może sprawić wiele przyjemności każdemu obdarowanemu,  ale o tym w następnym poście już w czwartek :) 

Trzymajcie się ciepło!


piątek, 9 grudnia 2016

Bullet Journal, czyli kalendarz idealnie dopasowany

Dzień dobry!

   W przedostatnim poście pisałam o planowaniu i obiecałam, że pokażę Wam kalendarz idealny.
Tak, on naprawdę istnieje!

   Przez lata szukałam odpowiadającej mi pod każdym względem formy planera (spolszczona forma pisana jest przez jedno "n", więc z tej wersji będę korzystać). Używałam kalendarzy książkowych, w segregatorach, na ścianach, biurkowych. Każdej czegoś brakowało. Dodatkowo zawsze w pracy muszę mieć swoje notatki - opłaty i dane tancerzy, projekty, opisy itd. Tym sposobem nosiłam do pracy dwa notatniki, co dość znacznie obciążało moją torbę. Mało tego - i tak nie mieściłam się w kalendarzowych polach na dni albo zostawało mi sporo wolnego miejsca. Kobiecie nie dogodzisz ;)

   Ale trafiłam w końcu na projekt planera idealnego! Bullet Journal, bo o nim mowa to notatnik, który samodzielnie przerabiamy na kalendarz. W dowolnie wybranym zeszycie rozpisujemy dany miesiąc, tydzień czy kolejne dni. Sami decydujemy, ile miejsc przeznaczymy na rozrysowanie tygodnia czy danego dnia, bo sami wiemy najlepiej, jakie mamy plany lub w jaki dzień tygodnia pracujemy najintensywniej.

   Można powiedzieć, że BuJo jest pracochłonną formą. Owszem, jeśli lubicie się bawić w rysowanie ramek, nagłówków, czy ozdabianie dni rysunkami. Jeśli nie chcecie kolorów ani ramek w swoim Bullet Journalu, to nie jest to absolutnie konieczne. To Wy decydujecie, jak będzie wyglądał Wasz planer.

   Jeśli chodzi o mnie, przez długi czas korzystałam z kalendarza Dżoaśki ( różne warianty jej wspaniałych kalendarzy znajdziecie w Fabryce Weny ). Sympatyczna grafika, sporo miejsca. Miałam wariant jednej strony zadrukowanej, bo na pustej miałam miejsce na dodatkowe wpisy, notatki. Z biegiem czasu dodałam trochę koloru do tych stron. Taką też formę wpięłam do segregatora z zespołowymi notatkami. Tym samym miałam wszystko pod ręką.


   Brakowało mi jednak przejrzystości moich wpisów w dane dni, więc wymyśliłam sobie podział okienka danego dnia na kategorie: firma, córka, zespoły, blog. Było ok, ale graficznie wydawało mi się dość topornie.


   W tym czasie natknęłam się już na ideę BuJo. Jednak nie chciałam rezygnować z formy segregatora. Powstała zatem hybryda, która połączyła typowy planer z BuJo. I zaczęło się poszukiwanie idealnej formy rozpisek tygodnia. Wiedziałam, że chcę mieć cały tydzień na dwóch przyległych stronach, by mieć wygodny wgląd na pracę. Dodatkowo, chciałam mieć w tygodniu kilka trackerów ( to rodzaj licznika, gdzie zaznacza się ilości lub wykonanie danej rzeczy) - w moim przypadku stanęło na przeczytanych stronach książek i nawodnieniu ( strasznie mało piję i jak nie notuję tego, to wieczorem się okazuje, że wypiłam danego dnia tylko jedną szklankę czegokolwiek). Doszły plany obiadowe, lista zakupów i waga.



   Początkowa rozpiska była podobna graficznie do kalendarza Dżoaśki, każdy dzień był innego koloru. Potem, wzorem użytkowniczek Happy Plannera spróbowałam ozdabiania całej rozkładówki w jednym kolorze/stylu. Wydało mi się to jednak momentami zbyt pstrokato, odwracało uwagę od faktycznie ważnych rzeczy.
Wróciłam więc do oszczędniejszego używania taśm i naklejek.


   Swoje strony rysuję cienkopisami na zwykłych kartkach do drukarki przeciętych na pół. Większość użytkowniczek BuJo tworzy swoje rozpiski w notesach w kropki ( subtelniejsze niż kratki, a ułatwiają pisanie i rysowanie prosto). Zastanawiam się nad wydrukiem stron w kropki, dla spróbowania.


   Na chwilę obecną, każdy tydzień u mnie jest trochę inny od poprzedniego - wciąż szukam formy, która zostanie ze mną na dłużej - pionowa, pozioma? A może zamiast ramek  po prostu oddzielenia kreską? Zobaczymy :)


   Najfajniejsze, że moja córka zaraziła się prowadzeniem kalendarza, mając wielką frajdę z ozdabiania kolejnych dni naklejkami, rysunkami, pieczątkami. Przy okazji uczy się planowania i korzystania z kalendarza.


A jak wyglądają Wasze kalendarze? Ktoś z Was korzysta z formy Bullet Journal?

W nastepnym wpisie pokażę, co oprócz kalendarza znajduje się w BuJowych rozpiskach :)
Pozdrawiam ciepło! 
Dorota






wtorek, 6 grudnia 2016

Szał taśm, czyli Mikołajki w naszym domu.

Czy wszyscy byli grzeczni? Mikołaj już był? :)

   U nas też dziś wesoło, bo dostaliśmy prezenty. No ok, głównie córka została obdarowana, ja natomiast zrobiłam sobie prezent w postaci kilku nowych taśm. Jest to ostatnio niemalże najczęściej używana ozdoba w naszych projektach. Córcia dostała między innymi zestawy kolorowych taśm foliowych z Lidla, ja natomiast kupiłam sobie papierowe washi. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, czym jest washi tape, to jest to taśma papierowa, samoprzylepna, z różnej maści wzorkami, kolorami, obrazkami.

   Zanim zaczęłam je kolekcjonować, zastanawiało mnie, do czego można je użyć. Okazało się, że niemal do wszystkiego! Ja osobiście używam ich między innymi do:

- planera, by oznaczyć dni z konkretnym zadaniem ( np. lista prezentów do kupienia):


- BuJo, gdzie oklejam krawędź strony, dzięki czemu bez rozłożenia planera wiem, gdzie znajduje się strona z moimi trackerami,
- BuJo, by oddzielić dziedziny w ciągu dnia:


- ozdobienia spinaczy i klipsów:


- opakowania prezentów,
- oznaczenia kabli ( bardzo przydatne w plątaninie przy rozgałęziaczu),
- tymczasowego przyklajania kartek ( jeśli nie macie karteczek typu post-it),
- przyklejenia zdjęć w albumach,
- ozdobienia kart do Project Life:


- ozdabiania albumów scrapowych,
-ozdabiania świeczników i wkłądów typu tea-light:




Pomysłów jest tyle, ile wzorów, a tych jest mnóstwo. Jeśłi ktoś zarazi się washi, to ciężko mu będzie odmówić sobie kolejnego zakupu. Szczególnie, gdy napotka się promocje lub wstąpi do Tigera (duńska sieć sklepów w Polsce, wszystko w dość niskich cenach, w tym rzeczy do rękodzieła).

Problem pojawia się w momencie, gdy tych taśm robi się za dużo ( lepiej brzmi samo dużo ;) bo washi nigdy za dużo ;) )- gdzie je przechowywać?

Gdy miałam ich tylko 15, trzymałam w pudełku zrobionym z papierów scrapowych Galerii Papieru - Kapuśniaczek i Wielki Błękit oraz rolek od ręcznika papierowego, oklejonych... washi!





   Gdy ich liczba przekroczyła 35 trzeba było wymyśleć inną opcję przechowywania. Tymczasowo siedzą w komódce plastikowej, czekając, aż upoluję trochę większą, gdzie będą się mieścić w pozycji stojącej, a nie leżącej. Ale i tak jest to wygodny sposób przechowywania: każda szufladka to inna grupa kolorystyczna.
A pudełeczko z dziką radością przygarnęła córka. Choć i tu obawiam się, że z biegiem czasu okaze się ono za małe na jej skarby ;)

    Czy Wy również używacie washi? Jak je przechowujecie? Jestem bardzo ciekawa Waszych rozwiązań.

Ściskam mikołajkowo,
Dorota

niedziela, 4 grudnia 2016

Grudzień - czas wytężonej pracy

Witajcie!

   Zaczął się grudzień, najpiękniejszy miesiąc w roku. Dobrze, że to czas oczekiwania na Święta, czas pełen ciepła, śniegu, światełek i blasku świec, bo jednocześnie w moim przypadku jest to czas wytężonej pracy. Co roku, jako scraperka, przygotowywałam w tym czasie świąteczne kartki, prezenty, albumy na kiermasze i zamówienia. W tym jest inaczej :) W tym roku wreszcie sama wyślę kartki do swoich bliskich ( Scraperki wiedzą, o czym mówię  - szewc bez butów chodzi :)  ), zrobię grudniownik, album świąteczny dla rodzinki i ozdoby do domu.

   Poza tym w zespołach tanecznych, które prowadzę, to też czas podwyższonych obrotów. Za tydzień mamy jedne warsztaty, w styczniu duży projekt warsztatowy, który muszę podopinać na ostatni guzik. Jednocześnie czujemy już presję czasu ( niedługo zaczyna się sezon konkursowy), więc projektujemy, szyjemy, mierzymy kostiumy, robimy rekwizyty, dopracowujemy choreografie. A wszystko to w ciągłym niepełnym składzie, bo pomimo mrozu, wirusy nadal dziesiątkują nam ekipę taneczną ( u Was też takie choróbska dookoła?).
   Ponadto, jak co roku, nasze dzieciaki mają wigilie zespołowe, na które włąsnoręcznie przygotowują prezenty. Tym samym mam do przygotowania trzy podarunki oraz lekką pomoc córce w przygotowaniu jej podarunku ( a przynajmniej w posprzątaniu tej masy brokatu, która według niej jest obowiązkowym elementem prezentu ;) ).

   Nie zapomnijmy też o przygotowaniu domu na Święta :) My co roku spędzamy Boże Narodzenie w dwóch krańcach Polski, więc trzeba się przygotować podwójnie.


   Pozostaje jedno pytanie - jak to wszystko ogarnąć i nie zwariować na samą Wigilię?
U mnie jest na to tylko jedna odpowiedź - planowanie. Od czasu liceum nie ruszam się nigdzie bez kalendarza, a z wiekiem tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to niezbędny element mojego życia. Planowanie pozwala mi opanować wszystkie obowiązki, pamiętać o zobowiązaniach, upewnić się, czy wszystko zrobiłam.


     Jak to wygląda w praktyce? Otóż na tablicy w swojej pracowni mam wydrukowany kalendarz/planer miesięczny ( znajdziecie je na blogach lifestylowych, np. u Design your life,  Marcia Time, czy u Kasi z Worqshop ).


 Osobiście pracuję od 3 miesięcy na planerach od Design Your Life. Pasuje mi jego wielkość i format. A4 jest dla mnie idealny, pasuje na tablicę, przez co mieszą się na niej inne ważne rzeczy, ma wystarczająco miejsca na najważniejsze moje plany.


Poza planerem na ścianie potrzebuję też konkretnego kalendarza na rozpisanie wszystkich codziennych obowiązków. Długo szukałam idealnego formatu, układu, po prostu kalendarza-ideału. I wreszcie znalazłam! Ale o tym w następnym poście :)


A Wy jak radzicie sobie z natłokiem obowiązków? Planujecie, czy idziecie na żywioł? A może macie swoje ulubione formy planowania?


Pozdrawiam ciepło w ten zimowy, śnieżny ( u mnie bielusieńki) dzień.

czwartek, 10 listopada 2016

LO wrześniowe wariacje

    Za oknem resztki wczorajszego śniegu, a ja dziś utrwaliłam ciepłe wspomnienia słonecznego września. Nie do pomyślenia, że jeszcze niedawno było taaaak cieplutko.

LO wykonany na bazie Pasteli UHK, bez mediów - czysto i przejrzyście.






     Po tym, jak na początku roku zrezygnowałam z uczestnictwa w Design Teamach ze względu na obowiązki zawodowe, wiedziałam, że będzie mi tego brakować. Tej wspólnej burzy mózgów, tworzenia inspiracji, łatwego dostępu do pięknych narzędzi i papierów. Jednak nie żałuję.
     Dziś powoli wracam do scrapowania, ale w zdecydowanie innej formie - okroiłam zamówienia, tworzę sobie w domowym zaciszu wreszcie dla siebie. Bo do tej pory nie doczekałam się żadnego własnego albumu. Nawet jeśli takowy powstał, od razu zabierała mi go rodzina. A czas nie pozwalał na sklejenie nowego. Od listopada powoli ogarniam rodzinne zdjęcia, planuję układy w kolejnych albumach z minionych lat, zaczynam bawić się w Project Life. Ten ostatni nie dokładnie według wytycznych ( czyli co tydzień), ale po swojemu. I wiecie co? Bardzo mi z tym dobrze :) 
   I coś czuję, że wreszcie od prawie 5 lat uda mi się wysłać rodzince własnoręcznie zrobione kartki :) Bo do tej pory zawsze ktoś je odkupował i dla mnie już nic nie zostało, a było za późno, by zrobić nowe.

wtorek, 8 listopada 2016

Chwalę się, bo JEST CZYM!

Kochani!

Dziękuję za wytrwałość w zaglądaniu tutaj pomimo mojej nieobecności.
Jak obiecałam, zaraz wytłumaczę się z mojego niebytu twórczego na blogu. Niebyt miał również miejsce w pracowni, bo moja głowa, ręce i reszta ciała ( dosłownie ;) ) były zajęte wielkim projektem, który udało się pięknie zrealizować.

Ale do rzeczy ;)

Zawodowo jestem instruktorem tańca współczesnego, na co dzień prowadzę swoją wymarzoną szkołę tańca, gdzie z uwielbieniem męczę cudze ( i jedno własne) dzieci. Jako, że szkoła jest malutka, robię wszystko samodzielnie - zatem oprócz kierownika jestem również sekretarką, projektantką, choreografem, kadrową, fotografem, pedagogiem, sprzątaczką, a bywało, że i w prostszych projektach krawcową :) Zatem sporo tego.
W maju udało nam się zdobyć laury na Mistrzostwach Ekstraklasy ( Mistrzostwa Polski), co wymagało sporej pracy moich podopiecznych. Osiągnięte wyniki dały nam nominację na Mistrzostwa Europy, co niesamowicie nas ucieszyło, ale wiązało się z ogromem wyzwań i wysiłku. Moje zespoły podzielone są wyłącznie na kategorie wiekowe - będąc jedynym instruktorem czterech grup nie jestem w stanie czasowym podzielić ich jeszcze względem zaawansowania. Tym większa praca nas czekała, bo wiedziałyśmy, że na Mistrzostwah spotkamy się z zawodowymi szkołami, które na konkurs wyekspediowały wyłącznie grupy mistrzowskie, najwyżej zaawansowane.

Pomimo ogrooooomnej tremy i poczucia wielkiej odpowiedzialności, wśród reprezentantów 5 krajów: Polski, Słowacji, Węgiej, Rosji i Ukrainy, startujących nieprzerwanie przez 3 dni, udało nam się wywalczyć piękne wyniki!
Mistrzostwo Europy w kategorii mini formacji kids modern
Vice Mistrzostwo w kategorii mini formacji junior lirycal jazz
Vice Mistrzostwo w kategorii formacje modern juniorzy
Vice Mistrzostwo w kategorii mini formacje brodway jazz juniorzy
IV miejsce duet brodway jazz juniorzy
V miejsce mini formacja modern juniorzy.

Pękam z dumy każdego dnia, gdy oglądam zdjęcia i folmy z tej wyprawy, dlatego nie omieszkałam się pochwalić i tutaj :)












Następne posty będą nawiązywały do tej imprezy, bo kończę podziękowania dla sponsorów. Jednocześnie przygotowane mam kilka innych tematów, lekko odbiegających od scrapbookingu, ale nadal kreatywnych i mam nadzieję - przydatnych dl Was.

Ściskam,
Dorota

poniedziałek, 17 października 2016

Szybki drobiazg w prezencie

Przetarłam pajęczyny ;)

Dawno mnie tu nie było, ale mam nadzieję, że dzisiejszy post rozpocznie owocny powrót.

W piątek szkoły świętowały Dzień Edukacji Narodowej, a ja zajęta sprawami zawodowymi zupełnie o tym zapomniałam. Przypomniała mi córcia, która w czwartkowy wieczór spytała, czy znalazłoby się coś dla dwóch jej ulubionych nauczycielek. Znalazły się czekoladki i czekolada, do nich dorobiłam szybkie czekoladowniki ( szybkie, bo jeszcze musiałam kilka godzin posiedzieć przy komputerze nad sprawami zespołów).

Zdjęcia zrobione na szybko telefonem (chyba musze wyczyścić obiektyw), przy paskudnie deszczowej pogodzie. Wieczorem nie pomyślałam, że po wakacjach baterie w aparacie mogą nie być sprawne...
 Za jakość zdjęć przepraszam, ale chyba lepsze takie, niż żadne.

Czekoladownik dla Wychowawczyni. Rok temu dostała w pastelach, więc w tym roku przyszedł czas na styl retro.


Dla Pani od angielskiego powstał mały czekoladownik na 6  batoników Merci, inspirowany kolorystyką z bileciku z tekstem. 





Wewnątrz idealnie mieściła się karta do journalingu, którą opisała swoimi zgrabnymi kulfonami moja drugoklasistka ;)

Karty do smashu i project life ostatnio mają u mnie swoje drugie życie. A właściwie pierwsze, bo od kiedy je kupiłam, to nie miałam okazji ich użyć. Ale niedługo pokażę, do czego przydają mi się ostatnio namiętnie. I to na o wiele lepszych zdjęciach, obiecuję ;)

Dziękuję bardzo wszystkim Tu-zaglądaczom, którzy - mimo mojej długiej nieobecności - odwiedzali bloga.
Już niedługo wyjaśnię skąd ta absencja, oraz pochwalę się nowymi planami. A po cichu trzymam kciuki, że nie tylko planami :)

Pozdrawiam serdecznie,
Dorota